Obraz Matki Bożej Ostrobramskiej, ciąg dalszy ...
pobytu, póki nie stanie gotów ołtarz na przyjęcie Tej Ucieczki naszej i Ozdoby. Radość u nas ogólna. Cóż powiedzieć o uczuciach s. Józefy Ksawery". Matka Małgorzata Maria Węcławowicz w obecności całej wspólnoty oddała zgromadzenie w opiekę Matki Bożej. Siostry wraz z pensjonarkami długo śpiewały pieśni maryjne na głosy. Dopiero w lutym 1910r. obraz Matki Miłosierdzia przeniesiono do kościela i umieszczono w prezbiterium naprzeciw kraty chóru zakonnego, w ołtarzu przywiezionym z Wersalu. Odtąd Matka Boża w tym obrazie odbiera głęboką część zarówno od Sióstr Wizytek jak i mieszkańców Jasła. Wkrótce przy ołtarzu zaczęły pojawiać się pierwsze wota jako dowód otrzymywanych łask i czci wiernych. Kult Matki Miłosierdzia w Jaśle stopniowo się rozszerzał. Za staraniem s. Marii Anieli Skórzewskiej, w 1937r. zostało przeszczepione z Francji do Polski Arcybractwo Straży Honorowej Niepokalanego Serca Maryi i agregowane przy ołtarzu Matki Bożej Ostrobramskiej.
Wybuch II wojny światowej zapowiadał niepewny los zgromadzenia, które po latach wygnania i tułaczki osiadło w swoim nowowybudowanym klasztorze i pięknie się rozwijało. 15 września 1944r. na rozkaz władz okupacyjnych siostry wizytki wraz z mieszkańcami opuściły Jasło, które z góry przeznaczone było przez Niemców na zniszczenie. Schronienie otrzymały u zacnych gospodarzy w Sławęcinie, a następnie w Przysiekach i Siedliskach, oddalonych od Jasła o kilkanaście kilometrów. Niewiele rzeczy zdołały ze sobą zabrać, z zakrystii jedynie dwa kosze paramentów kościelnych. Matka Józefa Teresa Łaszewska czyniła starania o uratowanie obiektu klasztornego przed zniszczeniem. W ostatnim tygodniu listopada udała się do Harklowej, gdzie stacjonował generał. Przyjął ją grzecznie, ujęty jej poprawnym wyrażaniem się po niemiecku, ale nic nie obiecywał. Oszczędzenie kościoła i klasztoru nie leżało w jego kompetencji. A był to ważny punkt strategiczny. S. Maria Zofia Matuszewska z s. Marią Rozalią Piątek podjęły ryzyko przedostania się na Górkę, by coś uratować z kościoła. 28 listopada wybrały się tam wozem. Dojechały z Władysławem, pracownikiem klasztornym, do Niegłowic, gdzie trzeba było zaopatrzyć się w przepustkę, której komendant zdecydowanie odmówił. S. Maria Zofia,